Wycieczka do Łańcuta

3 lipca 2013 r. cała nasza grupa udała się na wycieczkę do Łańcuta. Po kilkugodzinnej podróży autokarem troszkę spóźnieni dotarliśmy wreszcie na miejsce. Pierwszym obiektem, który zaplanowaliśmy zwiedzić był zamek, który należał kolejno do Pileckich, Stadnickich, Lubomirskich i Potockich. Spacer po salonach i komnatach zamku zrobił na nas wszystkich ogromne wrażenie. Jak to zwykle bywa dziewczęta wyobrażały sobie siebie w pięknych balowych sukniach, przechadzające się po zamkowych komnatach i ogrodach, a chłopcy z podziwem patrzyli na ręcznie wykonane meble, podłogi, różnego rodzaju rzeźby zastanawiając się przy tym, jak dużo czasu zajęło ich wykonanie. Z zamku przeszliśmy do oranżerii, gdzie można było podziwiać zróżnicowaną roślinność w oryginalnych kompozycjach. Bardzo miłym akcentem naszej wycieczki był spacer po ogrodach zamkowych, zwłaszcza że piękne słońce zachęcało do przechadzek wśród kwiatów, drzew i krzewów. Niesamowite wrażenie, szczególnie na chłopcach, zrobiła wozownia i stajnia, gdzie znajduje się duża liczba różnego rodzaju powozów wykorzystywanych dawniej przez właścicieli i mieszkańców zamku. Ciekawostką jest powóz z odwróconą do tyłu budą, który wykorzystany był tylko raz z racji, że cały kurz i pył spod kół bryczki sypał się w twarz podróżujących. Duże zainteresowanie wzbudziła też mini bryczka, która przeznaczona była dla dzieci, a zaprzęgano ją w kucyki lub kozy. Po smacznym obiedzie zjedzonym na świeżym powietrzu w storczykarni udaliśmy się do Leżajska, gdzie zwiedziliśmy Sanktuarium i Klasztor Ojców Bernardynów. Słuchając o historii tego miejsca, którą przybliżył nam jeden z ojców, podziwialiśmy piękne ołtarze, rzeźby, malowidła i obrazy, ale największe wrażenie zrobiły na nas słynne leżajskie organy pochodzące z drugiej połowy XVII w. składające się z trzech samodzielnych instrumentów. Największa piszczałka w tych organach ma ponad 10 m długości, a najmniejsza jest wielkości zapałki. Nie obyło się też bez wizyty w sklepie z pamiątkami. W drodze powrotnej wszyscy zmęczeni ale bardzo zadowoleni z niecierpliwością czekali na przystanek w McDonaldzie, gdzie każdy mógł zakupić sobie małe co nieco do zjedzenia.